Przebrnęłam....

przez tę książkę. Choć nie było łatwo.
I to nie dlatego, że temat trudny, że styl zawiły czy inne niedogodności czytelnicze.
Dlatego, że książka szczególna. Bardziej nawet gra niż książka.
Nazwana Liberyntem.

 

 

"Księga Labiryntu"
Czytasz, czyli wchodzisz w świat, który wykreował Carlo Frabetti. W świat przecinany ścieżkami, wśród których  musisz znaleźć te właściwe.
Niektóre prowadzą donikąd i wielokrotnie musisz wracać do miejsca, w którym popełniłeś, Czytelniku, błąd. Po jakimś czasie nie wiesz już skąd przyszedłeś i dokąd idziesz.
Nieustannie dokonujesz wyborów, które wpływają nie tylko na losy bohaterów, ale i na Twój, choć jesteś pozornie bezpieczny, bo w każdej chwili możesz zamknąć książkę. Ale czy na pewno, skoro już tak się zaangażowałeś w lekturę, skoro rozwiązałeś tyle zagadek, chciałbyś przecież zobaczyć jak to się skończy i dokąd Cię to doprowadzi?

Kładziesz na szalach trud lektury i czytelnicze niespełnienie podszyte groźbą, że część Ciebie jednak pozostanie w labiryncie... Bardziej opłaca się spróbować ponownie.
Zatem raz jeszcze. Wybierasz, główkujesz, liczysz (tak, tak - jeśli myślałeś, że woląc litery, mogłeś zaniedbać cyfry, to jesteś w błędzie, bo dzielisz i odejmujesz, by dowiedzieć się, gdzie powędrujesz, a numer kolejnej strony ma być wynikiem kilku nieskomplikowanych co prawda, ale jednak matematycznych kalkulacji.
Niejednokrotnie się mylisz. Cegła i pół cegły waży nie tyle, ile wyliczyłeś.
Liczysz też schody, przez 2-3 strony, a ten, którego brakuje, wskazać Ci ma kolejną stronę, na której spocznie Twój wzrok, a Twoja ciekawość być może się nasyci.
Kiedy nie chciało Ci się liczyć wyrazów w rozdziale (bo i to czasem trzeba robić) i przechodzisz na następną stronę, czeka tam na Ciebie przykra niespodzianka - Twoje zachowanie zostało przewidziane i musisz wracać tam, skąd przyszedłeś. Albo jeszcze dalej,do miejsca, w którym dokonałeś pierwszego złego wyboru, źle skręcając w uliczkę słów.
Może się zdarzyć, że przeczytasz: "Żadna z dróg Liberyntu nie prowadzi na tę stronę, a więc nie powinno Cię tu być", a Ty z uporem maniaka czytasz jednak rozdział do końca, by w rezultacie dowiedzieć się, że jedynym, co wynika z tej lektury jest... strata czasu ;)



Zatem przebrnęłam. Dotarłam. Do końca, który staje się początkiem. Ścieżka Słusznych Sądów, Ścieżka Słusznego Celu, Ścieżka Słusznego Słowa... Na końcu wstępujesz na Ścieżkę Słusznego Skupienia.
"Prowadzi ona do domu, twego prawdziwego domu, który jest w tobie, w tym, czym jesteś tu i teraz w osobie, która właśnie w tej chwili kończy mnie czytać"
Carlo Frabetti "Księga Labiryntu"


Więc kim jestem?
Mamą, żoną...
Opowiadałam moim domownikom o tej książce przy kolacji.
Mówiłam, że w żadnej książce tak się chyba nie pogubiłam, nie zagmatwałam, że nie wiedziałam co czytałam wcześniej i gdzie mam rozpocząć dalszą lekturę.
- Mamo, mogłaś wziąć zakładkę do książki, to byś się nie zgubiła - poradziła mi rezolutnie moja pięciolatka


Tłumaczenie jej, że w przypadku tej książki zakładka nie rozwiązuje problemu, jakoś sobie odpuściłam.
Codzienność niech będzie przewidywalna, bez zawiłości i pułapek.
A po godzinach powędruję po tych bardziej swoich czytelniczych ścieżkach.
A zapiski z tych wędrówek już mają swoje miejsce

 

 

źródło recenzji blog naszej czytelniczki:

http://casualia.blogspot.com/